Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

środa, 30 kwietnia 2014

O macaniu słów kilka....

Kochani!



Dziś post pełen żalu i wkurzenia. Tego, że drogerie Rossman, Hebe i Natura właśnie wystartowały z promocjami na kosmetyki kolorowe nie muszę nikomu mówić. W końcu cała blogosfera aż huczy! Na każdym blogu możemy obejrzeć łupy innych dziewczyn ( na moim też się pojawią :) i dobrze! Zawsze fajnie jest zaoszczędzić kilka złotych.

Jednak radość z nowych kosmetyków przyćmiewa mi widok tego, co się dzieje w sklepach podczas tych osławionych wyprzedaży.

Wchodząc ostatnio do Rossmana miałam wrażenie, że trafiłam na pole bitwy! Przy szafach tłumy jakby rozdawali za darmo. Wszyscy się pchają, łokcie idą w ruch. I wiecie co? Wcale się temu nie dziwie. Taka ludzka natura, że każdy chce zgarnąć co mu się marzy, zwłaszcza gdy jest o połowę tańsze niż zazwyczaj. Nie pogniewałam się gdy dostałam koszykiem pod kolana i mało nie padłam na podłogę. Zagryzłam zęby gdy czarny Color Tatoo został mi bez pardonu zabrany sprzed nosa. Wyprzedaż to bitwa i każda z nas zdaje sobie z tego sprawę. Ale....

Do jasnej cholery! Ludzie, co Wy macie w głowach gdy otwieracie nowe, fabrycznie zapakowane kosmetyki i macacie je ile wlezie? Nie wstyd Wam, że wkładacie paluchy w cienie, pudry i podkłady gdy przed oczami leży tester? Nie zastanawiacie się komu przypadnie szminka, którą przed chwilą mazaliście sobie po dłoni?
A może przypadnie WAM?
Każdej osobie, która wymaca kosmetyk (a następnie nie kupi go tylko weźmie ten z tyłu - nieużywany) życzę, aby otworzywszy go gdy wróci do domu znalazła w nim wielki odcisk palucha! I żeby jej tusz za 30 zł w promocji wysechł po 3 tygodniach, a od szminki Astor (taka droga i dobra) dostała opryszczki!

I nie ma, nie ma żadnego usprawiedliwienia na takie buractwo i cwaniactwo! ŻADNEGO!

P.S. Nie trafił mi się żaden ,,zgwałcony paluchem" kosmetyk, ale znajomym tak. A gdy zwróciłam uwagę jednej pani, to stwierdziła, że to nie moja sprawa i mogę nie kupować - zero skrupułów. Jak to mówi Kryspin - cesarz internetu ,,ŻAL"

Wylałam frustrację.
Pozdrawiam
Katiuszka




wtorek, 29 kwietnia 2014

Debiut bladych nóg, czyli kolejny dzień urlopu

Kochani!

Wróciliśmy do Olsztyna i leniuchujemy jak się tylko da. Nie chcąc przegapić pięknej pogody wstaliśmy o 11.00 :P i zaczęliśmy dzień przyjemności. Zamiast śniadania zjedliśmy w McDonald's duże lody z polewą karmelową, a dopiero później poszliśmy po bułki :D Pyszna kawa i wreszcie spacer po parku!
Park wygląda niesamowicie! Kwitną kasztany, moje ulubione różowe drzewa (nie znam nazwy), dzieci głośno się śmieją, a gołębie urządzają jakieś zaloty nad stawkiem :)

Było naprawdę ciepło więc postanowiłam, że czas wystawić blade nogi na słońce. A nie mam szczęścia do samoopalaczy, nie dopuszczam nawet myśli o solarium no i przede wszystkim rzadko przejmuję się ,,dziwnym wzrokiem" założyłam krótkie spodenki!

Do tego baletki (założyłabym sandały, ale moje stopy po kuracji skarpetkami złuszczającymi wyglądają nadal jak wąż zrzucający skórę), marynarską bluzkę i w drogę!

Bladość moich nóg poraża :D ale w końcu się kiedyś trochę opalą :)










Pozdrawiam
Katiuszka<3

Bluzka - no name (SH)
spodenki - H&M
baletki - SH
torebka - www.yups.pl
okulary - sinsay



poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Tydzień w zdjęciach #2

Kochani!

Seria ,,Tydzień w zdjęciach" będzie chyba kolejnym dowodem na to jak ten czas zapierdziela! Chwilę temu pisałam pierwszą taką notkę, a dziś już jest kolejna! Minęło 7 dni! I don't belive!

Na pewno wiem, że polubiłabym 4-dniowy tydzień w pracy :) Fajnie gdy poniedziałek jest we wtorek :P Poza tym wybrałam się z Magdą na wygrana sałatkę :) Zwyciężyłam w konkursie w radiu i dostałyśmy darmowy lunch :) I'm the lucky one :D

Poza tym zaczyna się już na dobre gorący czas w pracy i czas leci mi bardzo szybko. Boję się, że tygodniowy urlop minie mi jeszcze szybciej!

W sobotę przyjechaliśmy na wieś :) Ale tylko na dwa dni :( Były rowery, grill i lenistwo :) 

Poza tym w sobotę zahaczyłam jeszcze o warsztaty z kultury Indii i strzeliłam sobie tatuaż! Henną ofkors, ale fajny :)


Głupi uśmiech i gaz do dechy!

Niebo?

Tak! Niebo!

Czekały na nas zaproszenia :) Na ślub mojej kuzynki i na komunię mojej chrześnicy Olisi

Jestem twarda - w Rossmanie jeden zakup :)

Paczka od www.yups.pl

Olsztyn jest piękny!

Samojebka zawsze dobra

Czerwony na wiosnę

Pierwszy chłodnik!

I wygrana sałatka :)

Nowe lody w Starym Ratuszu - o smaku chilli! Pycha!

Olsztyn KOCHAM!

Testuję pomarańczowe usta :P

Niespodzianka od mamy! Tort - kopiec kreta (ulubione ciasto Sebka) choć urodziny dopiero w czwartek :)

Lucjan says HELLO!

Te lody to smak dzieciństwa :)

Go home...

Moja dziara :P




Pozdrawiam
Katiuszka<3

niedziela, 27 kwietnia 2014

Zaczynamy urlop! Grill i rower po raz pierwszy!

Kochani!

Ostatni raz mogłam to powiedzieć niemal dokładnie rok temu. Zaczynam urlop!
Będzie trwał tylko tydzień i nie wybieramy się nigdzie daleko, ale mamy zamiar miło spędzać czas, odpoczywać, ale nie tylko leżąc na kanapie, ale i aktywnie.

Wolne rozpoczęliśmy krótkim wypadem w moje rodzinne strony. Odwiedziliśmy rodziców, którzy wciąż narzekają, że za rzadko wpadamy :)

Przyjechaliśmy tylko na dwa dni i niestety pogoda uznała, że za karę trochę się popsuje. Ale jakoś nie osłabiło to naszego entuzjazmu i postanowiliśmy, że i tak naładujemy baterie ile się tylko da!

Udało nam się w końcu zjeść coś z grilla! Gadaliśmy już o tym od kilku dni. Wszyscy mieli już pierwsze grillowanie za sobą, a my tylko się oblizywaliśmy, bo albo nie było czasu, albo nagle przychodziło załamanie pogody.

Przygotowaliśmy pyszne jedzonko - szaszłyki, karkówkę, kiełbaski i sałatki. Do tego mój ulubiony grillowy napój czyli herbatka z miętą i cytryną :) Było pysznie i bardzo miło :) Ledwo mogłam się później ruszać :) Przy okazji zjedliśmy też tort - Sebastian będzie 1 maja obchodził urodziny więc moja mama zrobiła mu niespodziankę :)

Kto zjadł, ten niech spala :) Po obiadku wsiedliśmy na rowery i zrobiliśmy kilka ładnych kilometrów :) A na koniec jeszcze wspólny spacer z rodzicami do lasu! Było pięknie :)


W drogę!

Robi się :)

Uwielbiam szaszłyki!
Grill się grzeje, a my wszystko przygotowujemy

Ślinka ciekła!


Sałata z sosem z przepisu mamusi :)

Najlepszy napój na ciepłe i zimne dni!

Sebek i tata w osłupieniu! Przyniosłam jedzonko!

Kto chce? :)

Jestem w niebie!

Malutki gość zwabiony aromatem :)




Pozdrawiam!
Katiuszka<3



czwartek, 24 kwietnia 2014

Arganowy suchy olejek do ciała od Eveline

Kochani!

Kilka miesięcy temu zaczęłam testowanie suchego olejku do ciała z firmy Eveline. Przyznam, że bardzo chciałam go wypróbować i miałam co do niego duże oczekiwania. Miałam nadzieję, że poprawi nawilżenie mojej skóry i lekko ją natłuści. Sami wiecie jak bardzo narzekam na suchość mojej skóry. Ciągle marudzę, że się łuszczy, że swędzi i jest popękana. I może dlatego miałam nadzieję na cud. Ale one zdarzają się bardzo rzadko...


Żeby nie było, że jestem dziś w złym humorze i tylko będę narzekać, zacznę od plusów.

Olejek ma dość przyjemny zapach. Kojarzy mi się z oliwką dla niemowląt :) Do tego jest bardzo wydajny. Zdjęcie zrobione jest po około 2 miesiącach codziennego stosowania! Teraz mam go jeszcze około 1/3.

Jednak na tym moje zachwyty się kończą. Reszta to pasmo rozczarowań.

Po pierwsze ten, kto wymyślił to badziewne opakowanie powinien wylecieć z roboty. Pompka popsuła się po dwóch dniach i teraz aby ją ponownie nacisnąć trzeba ją najpierw ręcznie wyciągnąć do góry.


Po drugie etykieta odchodzi z każdej możliwej strony. Wygląda to okropnie. Gdy ją odkleiłam do końca butelka okazała się tak śliska, że ciągle wylatuje z rąk (albo ja jestem taką ofiarą losu, że nie umiem sobie z nią poradzić).


Po trzecie olejek nie nawilża. Tzn. daje złudne uczucie natłuszczenia i nawilżenia skóry. Po użyciu ciało jest miękkie i delikatne. Zostaje też na nim lekko tłusta warstwa (do zniesienia). Jednak ten ,,efekt cud miód" znika maksymalnie po godzinie zostawiając ciało suche jak wiór.

Wkurza mnie. Tak pięknie to podsumuję. Nie polecam, bo niestety nie spełnia swojej roli. I nic. Będę dalej szukać nawilżającego ideału.

Pozdrawiam
Katiuszka<3




środa, 23 kwietnia 2014

Światowy dzień książki i coś co okazało się lepsze niż sądziłam

Kochani!

Dziś Światowy Dzień Książki. Jestem z wykształcenia polonistką więc nikogo nie zdziwi fakt, że kocham czytać. Nie wiem ile książek w życiu przewinęło się przez moje ręce, ale jestem pewna, że można liczyć w setkach :) i jestem z tego dumna.

Czytając ten wpis na koniec pomyślę, że jest zbyt sentymentalny i wstyd wrzucać, ale co tam. Wiem jedno, że wiele książek miało duży wpływ na moje postrzeganie świata, do wielu wracałam nawet kilkukrotnie, a niektóre były też przykrym obowiązkiem (tak pilocie Pirxie! O tobie mówię!)

Chciałabym aby świat nie zapomniał o czytaniu. Ba! Nawet jestem święcie przekonana, że nigdy to nie nastąpi! (Nawet gdy minie moda na bycie hipsterem). Ludzie zawsze będą czytać z radością, bo nikt jeszcze nie wynalazł maszyny, która zmienia otaczający nas świat w mgnieniu oka, a książki to potrafią.

Kończąc ten łzawy wywodzik chciałabym opowiedzieć Wam o książce, która jest dowodem na stwierdzenie ,,nie oceniaj książki po okładce". Dosłownie.





,,Swamplandia" autorstwa Karen Russel wpadła w moje ręce przypadkowo. Płaciłam w bibliotece karę za przetrzymanie książek i zaciekawiła mnie wielka morda aligatora na okładce (książka leżała na ladzie, akurat ktoś ją oddał :). Wypisałam szybko rewers i wzięłam ją nie przeczytawszy nawet notki na okładce. Gdy w domu wzięłam ją do ręki i nadrobiłam zaległości poznawcze pomyślałam: I na co mi to? Mam czytać o pogromcach aligatorów? ,,Ryli"? 

Książka jest bowiem historią rodziny Bigtree - nibypotomków dawnych Indian. Rodzina prowadzi park rozrywki na bagnach Florydy, w którym główną atrakcją są występy pogromczyni aligatorów - Hiloli. Opowieść zaczyna się w momencie, gdy tak naprawdę wszystko się kończy. Hilola umiera na raka i osieroca troje dzieci. Od tej pory cała trójka wraz z ojcem starają się uratować park, choć mają wrażenie, że ktoś ciągle rzuca im pod nogi nowe kłody. Dodatkowo niedaleko powstaje nowoczesny lunapark, który staje się dla Swamplandii konkurencją.

Czy uda im się uratować nie tylko Swamplandię, ale i własną rodzinę? Przeczytajcie sami!



Swamplandia to powieść niezwykła. Lekko surrealistyczna, czasem dziwaczna i tajemnicza. Jest jednak historią przede wszystkim rodzinną. Obrazem walki o zjednoczenie najbliższych, walki o lepszą przyszłość. 

Według mnie ( i New York Timesa :) to jedna z lepszych książek ostatnich czasów. Polecam serdecznie.

Katiuszka<3

wtorek, 22 kwietnia 2014

Tydzień w zdjęciach #1

Kochani!

Pierwszy post z cyklu ,,tydzień w zdjęciach" miał już premierę na moim blogu. Jednak to właśnie ten oznaczyłam numerem 1 ponieważ mam zamiar regularnie uzupełniać tę serię. Choć paradoksalnie zacznę ją od wyjątku od reguły :)
Posty będą ukazywać się w każdy poniedziałek, ale z racji tego, że mieliśmy święta i poniedziałek wypada w tym miesiącu we wtorek :D zaczynamy dziś :)
Poza tym post obejmie tak naprawdę półtora tygodnia :) Wrzucę bowiem kilka zdjęć z poprzedniego weekendu :)
Poprzedni tydzień minął mi baaaardzo szybko. 4 dni w pracy, nagrywanie, przyjazd do domu i święta! Tak dużo, tak szybko!
Spotkałam się wreszcie z najbliższymi (i to w dość szerokim gronie:)

Kawa i ciasto z przyjaciółkami :) A w tym czasie pierwsza wiosenna burza w Olsztynie :)

Wieczorny relaks na Kortowie :) Seba  jego ,,uśmiechnij się" :)

Najpiękniejsze miejsce na ziemi :) Kortowo

W parku już tak zielono!

Poranny leń....

Wiosna wszędzie! Jest cudnie!

Dwudniowa dieta oczyszczająca. Dziś stwierdzam, że muszę ją zrobić raz jeszcze :D

Moja popisowa sałatka :)

W drodze do domu. Nie dodam, że pociąg miał prawie godzinę opóźnienia :/

Świątecznie z Sebkiem :)

Takie jajka zmalowałam :)

Czekamy na gości :)


Teraz już jestem w Olsztynie i powoli wracam do normalnego rytmu :) Za tydzień wypatrujcie kolejnego posta!
Pozdrawiam
Katiuszka<3