Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

piątek, 28 lutego 2014

Kilka słów o współpracach

Kochani!
Chyba nie ma ostatnio bardziej gorącego tematu niż współprace blogerów i vlogerów z różnymi firmami.
Z każdej strony słychać głosy, że ludzie się sprzedają, oszukują widzów/czytelników i za próbkę kremu powiedzą wszystko.



W tej sytuacji przychodzi mi do głowy jedno hamerykańskie słowo: ,,relax":)

Zacznijmy od tego, że współprace były i będą zawsze. Jakiś czas temu nikt o tym głośno nie mówił, ale co i rusz pojawiały się gdzie recenzje sponsorowane (poza świadomością odbiorców). Odkąd ktoś wypowiedział głośno co i za ile - wszędzie wrzawa.

Jakie jest moje zdanie na temat współprac z punktu widzenia zarówno blogerki/vlogerki, jak i czytelniczki/widzki.

Jako odbiorca nie lubię gdy treści sponsorowane stanowią 90% wpisów lub filmów. Witryna staje się wystawą sklepową, a każde wypowiedziane słowo to pean na cześć omawianego produktu.

Nie lubię również gdy fakt, że film/wpis jest sponsorowany jest przede mną ukryty. To zwykłe kłamstwo i brak szacunku do widza. Szczególnie gdy opinia nie jest do końca szczera...

Nie trawię również braku odwagi cywilnej w momencie gdy widzowie pytają, czy dany wpis jest sponsorowany, a ktoś idzie w zaparte, że nie. A później nie potrafi powiedzieć gdzie i za ile coś kupił...

Natomiast jako widz na pewno nie potępiam samej idei współprac. Każdy ma prawo do czerpania korzyści ze swojej pracy. Ja oczekuję tylko szczerości.

Jako vlogerka i blogerka take kilka razy podjęłam się współpracy. Nie ukrywam tego i nie żałuję. Mało tego jestem pewna, że podejmę się jeszcze nie jednej.

Wyznaję jednak pewne zasady. 
1 Zawsze pod filmem jest informacja o współpracy
2 Nigdy nie podejmuję się współpracy gdzie wymagana jest pozytywna opinia na temat produktu
3 Nie biorę wszystkiego ,,jak leci". Nie zobaczycie u mnie recenzji płynu do mycia naczyń lub oleju do silnika. To, że mój blog jest o wszystkim, to nie znaczy, że zamieni się w śmietnik.
4 Nie podejmuję się wydawania opinii na tematy, o których nie wiem zupełnie nic. Nie pojawi się u mnie wpis na temat sposobów spulchniania gleby nawet gdy ktoś będzie chciał mi za to dać 3 worki nawozu. 

Uważam, że współprace to nic złego o ile zachowa się zdrowy rozsądek. Nawet jeśli ktoś chce uczynić blogowanie swoim głównym źródłem dochodu jest możliwe zrobienie tego tak, by nie zrazić do siebie odbiorców. Dla mnie idealnym przykładem jest Fashionelka. Nie ukrywa tego, że zarabia na blogu spore pieniądze. Jednocześnie z jej strony nie zalewa nas fala tandetnej reklamy.

Także podsumowując. Zachowajmy zdrowy rozsądek, a wszystko będzie dobrze :)

Pozdrawiam

Katiuszka<3

środa, 26 lutego 2014

Maybelline Baby Lips

Kochani!

Większość kobiet zapytanych z jakiego kosmetyku nie potrafiłaby zrezygnować odpowiada - tusz do rzęs. Zawsze myślałam, że jestem jedną z nich. Ale gdy głębiej się nad tym zastanowiłam, okazało się, że tak naprawdę nie ma dnia, w którym nie używam balsamu do ust.
Czasem robię sobie wolne od makijażu, ale pomadkę ochronną i tak nakładam - i to kilka razy dziennie.
 Nienawidzę uczucia spierzchniętych ust, popękanych skórek i świadomości, że szminka wygląda okropnie.
 Od jakiegoś czasu używam Maybelline Baby Lips w odcieniu Pink Punch.




Przyznam szczerze, że po paru tygodniach stosowania wydawała mi się bardzo dobrym produktem pielęgnacyjnym. Pojawiła się nawet na kanale jako ulubieniec miesiąca. Jednak, tu się kajam, minęły kolejne tygodnie, a ja piszę post -sprostowanie.

Żeby nie było, że polubiłam ją za nic. Pomadka pięknie pachnie i delikatnie barwi usta. Efekt idealny na dzień. Nie lepi się jak błyszczyk, a usta po nałożeniu kosmetyki są podobnie błyszczące i miękkie.



Gdy zaczęłam stosować Baby Lips moje usta były w bardzo dobrym stanie. Nie wymagały specjalnej pielęgnacji więc wydawało mi się, że pomadka działa jak należy. poza tym stosowałam ją równolegle z masełkiem Nivea., a nie samodzielnie. Teraz lubię ją niestety trochę mniej. Dlaczego?
W Olsztynie ostatnio jest pięknie i słonecznie. Pogoda iście wiosenna. Ale niestety wieje okropnie! I ten wiatr właśnie ukazał, że niestety Maybelline nie działa w każdych warunkach. Kompletnie nie daje sobie teraz rady. Moje usta przez te kilka dni stały się suche jak wiór, pełne skórek i zadziorów ( co pomadka jeszcze podkreśla). Sztyft nie ma także właściwości regenerujących - nałożyłam go na noc grubszą warstwą i...nic. Pomadka z Nivea sprawiała, że rano znów miałam gładkie i miękkie usta. Maybelline nie naprawiło ich ani troszkę.




Czy odstawię pomadkę na stałe? Na pewno nie. Wiatr ucichnie i Baby Lips pewnie znów da radę. Podoba mi się jej delikatna pielęgnacja i efekt kolorystyczny jaki zostawia na ustach. Ale na razie odłożę ją do innej torebki :)

A Wy jakie macie ulubione produkty do pielęgnacji ust?

Pozdrawiam
Katiuszka<3


wtorek, 25 lutego 2014

Książki na luty - ,,Gra o tron" t. 1 i ,,Marzenia i tajemnice" Danuty Wałęsy

Kochani!
Miałam czytać co najmniej 4 książki miesięcznie, ale że w lutym miałam bardzo dużo pracy (nawet w weekendy) to przeczytałam dwie. Są jednak tak obszerne, że mam nadzieję, policzycie je podwójnie.

Danuta Wałęsa ,,Marzenia i Tajemnice"



Bardzo lubię czytać książki biograficzne. Historię Danuty Wałęsy chciałam poznać już dawno. Niestety ktoś ciągle wypożyczał ją przede mną! I gdy w końcu ją dorwałam, pochłonęła mnie do reszty. Kilka dni, w których wykorzystywałam każdą wolną chwilę, by przeczytać jeszcze fragmencik.

Książka napisana została bardzo prostym (może czasem zbyt) językiem. Miałam wrażenie, że ktoś mi tę historię opowiada, a nie jest przeze mnie czytana.

Nie powiem Wam, że książka to arcydzieło literatury, a czytając mamy wrażenie, że to co najmniej Gogol, a nie była prezydentowa. Ale nie przeszkadza mi to. Znalazłam tu bowiem historię bardzo prawdziwą, pełną emocji. Poznałam kobietę, która w obliczu rewolucji musiała odnaleźć, i co ważniejsze utrzymać, normalność. Dla domu i dzieci. Mimo, że za oknem zmieniał się świat dla niej najważniejsza była rodzina i jej stabilność.


Poznajemy jej historię od dzieciństwa na wsi, poprzez stan wojenny, prezydenturę jej męża, aż do współczesności. Oczywiście opowieści i wspomnienia są jednostronne, widziane z jej perspektywy, ale myślę, że właśnie takie było założenie. Ukazać jaką rolę odegrała ,,zwykła" kobieta u boku Wielkiego Mężczyzny. 

Podziwiam siłę Pani Danuty, którą potrafiła odnaleźć nawet w obliczu wielkiej samotności.

Choć nie zgadzam się do końca z postrzeganiem świata przez autorkę oraz z jej zasadami, to zaimponowała mi tym, że w tak trudnych momentach potrafiła być im wierna.

Podoba mi się również przemiana Pani Wałęsowej. Jestem taką trochę hedonistką i cieszę się (jak kobieta dla kobiety), że dziś Pani Danuta dostrzega też siebie i swoje pragnienia.

Dodatkową zaletą książki są również zamieszczone w niej archiwalne zdjęcia oraz wspomnienia bliskich Pani Danucie osób.


Czy Wam też młody Lech Wałęsa przypomina Janusza Palikota?!
Jeśli chcecie poznać bliżej tę niezwykłą kobietę, to bardzo polecam lekturę. Wciągnie na długie godziny.

George R. R. Martin ,,Gra o tron" tom 1

To, że jestem wielką fanką serialu ,,Gra o tron" dla żadnego z moich czytelników nie jest tajemnicą. Postawiłam sobie więc za punkt honoru przeczytanie sagi. Na razie mam za sobą pierwszą część i... nie wiem czy sięgnę po resztę.


Wypowiem się może najpierw z punktu widzenia widza. Serial świetnie oddaje treść książki. Mimo mnogości wątków nie mam wrażenia, że coś z lektury mi umknęło i nie widziałam tego na ekranie. Jedyne co mnie zaskoczyło (i to bardzo) to wiek bohaterów. Wszyscy są dużo młodsi niż w serialu np. Sansa ma lat 10, Rob 14! Poza tym serial to niemal kopia książki.


Moja ulubienica :)
Natomiast jako czytelnik czuję się nieco rozczarowana. Nie czuję napięcia, nie dostrzegam szybkich zwrotów akcji, postacie są jakby trochę płaskie. Brak mi również opisów miejsc, które w serialu zapierają dech w piersiach. Nie czuję żaru w stolicy, nie jest mi zimno na Murze, nawet nie bardzo wieje w celi w Orlim Gnieździe.

Nie podoba mi się też język. Może to wina tłumacza - nie wiem, le np. ze świecą szukać tu humoru Tyriona, Ginie on wśród potoku ,,zwykłości". Może tylko Litllefinger troszkę się broni.


Pewnie fani książek Martina mnie zlinczują, ale jest tylko jedno słowo, które nasuwa mi się po lekturze - NIEDOSYT.

Czytaliście którąś z tych książek? Jakie macie na ich temat opinię?

Pozdrawiam
Katiuszka<3

poniedziałek, 24 lutego 2014

The Spring is coming

Kochani!
Nie wiem jak u Was, ale w Olsztynie wiosna panoszy się od kilku dni. Nie lubię zimy i dlatego nawet fakt, że o 7 rano słońce niemiłosiernie razi mnie w oczy i budzi, nie przeszkadza mi ani ociupinkę.
Kocham ciepło, jasność, ciepło, jasność, ciepło, jasność itd. Marzę aby kiedyś zamieszkać w ciepłym kraju i zapomnieć co to śnieg. Ale na razie mieszkam w Olsztynie i muszę znosić wiatr i mróz. Sorry, ale taki mamy klimat - przyjmuję to na klatę (choć nie twierdzę, że nie marudzę :).

Ale dziś nie o marudzeniu, ale o cieszeniu się. Bo się cieszę ogromnie, że coraz cieplej. 
Dlaczego więc uważam, że to dobrze, że zima w tym roku zwinęła się już w lutym?

źródło



1. Może ruszyły ją wyrzuty sumienia i stwierdziła, że kolejna Wielkanoc w zaspach byłaby przegięciem? Mam nadzieję, że tak. Wolę oblewać się wodą niż rzucać śnieżkami. Przynajmniej w kwietniu.

2. Przyzwyczaiłam się, że moje piękne oczy :D nie widzą przez pół roku światła słonecznego. A tu ostatnio niezłe zdziwko :) Wychodzę z pracy - jasno, wchodzę do domu jeszcze trochę jasno! Wszystkie dziury w chodniku widziałam w dziennym świetle i nie musiałam wykręcać sobie nóg, by wiedzieć, że są. Kocham długie dni!



3. Niech wrócą ptasie trele za moim oknem! Chcę żeby mnie budził ptasi śpiew - to takie romantyczne i bajkowe. Choć mam nadzieję, że ta wredna sroka wyniosła się z krzaków pod moim balkonem. Jej skrzeczenie przywołuje raczej koszmary niż wiejską idyllę :) Kto chce wiedzieć jak budziła mnie przez całe poprzednie lato - proszę Głos sroki - nic nie zirytuje nas bardziej o 5 rano.




4. Odchodzi w zapomnienie zimowa depresja. Wszystkie nie chce mi się zastąpione zostaną - jak pięknie! Trzeba brać się do roboty! Aż chce się żyć! (Przynajmniej mam taką nadzieję).




5. Wszędzie rozkwitną kwiaty! Już się powoli pokazują :) Ale najlepsze jest to, że na starówce wkrótce kupię bukiet tulipanów za 5 zł, a nie sztukę za 2 złote :( No ale zamarzyła mi się wiosna w pokoju więc mam :)


A Wy już czekacie na wiosnę?
Pozdrawiam 
Katiuszka<3

niedziela, 23 lutego 2014

Delikatny makijaż dla niebieskich oczu

Kochani!
Dawno już nie było wpisu makeupowego. Moja makijażowa rutyna to tusz do rzęs i trochę różu :) Klasyka. Z resztą na imprezach też unikam wymyślnego makijażu, chyba że jest to czerwona szminka ,,która robi look". JEdnak gdy szykowałam się na koncert Kamila Bednarka rzuciłam na oko trochę brązu i czerni w zewnętrzny kącik. Do tego podkreśliłam kości policzkowe, na usta nałożyłam delikatny różowy kolor i już.
Jak wyszło? Ocenę zostawiam Wam.







Pozdrawiam
Katiuszka<3

piątek, 21 lutego 2014

Czym blogi i You Tube mnie nie skuszą

Kochani!
Jakiś czas temu na You Tube modny był TAG - You tube made me buy it. Dziewczyny pokazywały, które produkty kupiły pod wpływem filmików obejrzanych w Internecie. 
Nikt nie ma wątpliwości, że kanały i blogi urodowe często kuszą nas różnymi produktami. Nowe kosmetyki, ubrania, dodatki i to uczucie - muszę to mieć! Przyznaję się bez bicia, że sama często ulegałam pewnym sugestiom :) Jednak od momentu, gdy zjawił się w moim życiu cel, na który namiętnie odkładam pieniądze, zaczęłam baczniej przyglądać się wydatkom. Zastanawiam się czy ten piękny produkt na pewno jest mi potrzebny. Chodzę, dumam , analizuję i....zazwyczaj dochodzę do wniosku, że wcale go nie chcę :) I mimo, że zawsze szukam tańszych zamienników (jak w aptece haha), bo jestem oszczędna z natury, to teraz potrafię zrezygnować nawet z czegoś co nie jest niebotycznie drogie.

Źródło

Jest jednak kilka produktów, o których wiedziałam od razu, że nie wydam na nie własnych ciężko zarobionych pieniędzy NIGDY! Jeśli ktoś chce mi dać prezent - śmiało :P Ale ja uważam, że nie warto wydawać tylu pieniędzy na rzeczy, według mnie nie warte tej ceny.

Świece
Zawojowały blogi vlogi jakiś czas temu. Są duże, podobno wydajne i pięknie pachną. i kosztują niemal 100 zł za sztukę! Obłęd. Świece z Rossmanna też ładnie pachną i kosztują 10 zł. Można je też zastąpić woskami, za 6 złotych, które też starczają na długo i wypełniają pomieszczenie pięknym aromatem. Nie potrafiłabym chyba nawet zapłacić za świeczkę aż tyle - wolałabym dołożyć parę złotych i kupić torebkę w sieciówce :)

Plastikowe bransoletki
Uwielbiam biżuterię. I o ile jestem w stanie wydać więcej na biżuterię ze złota czy srebra, tak za coś z plastiku nie zapłacę więcej niż kilka złotych. Bransoletki te mogą być piękne jak wschód słońca, cudne jak zimowy krajobraz i oszałamiające ja nogi Anji Rubik - ale to nadal plastikowe koraliki. Dostanę podobne na bazarku z 3 zł, nie za 30. I te własnie wybiorę na jeden sezon :)

Gąbeczka do podkładu 
Tu pewnie zbiorę największe cięgi :) Bo przecież to cudo u wszystkich się sprawdza. Zmienia życie i gdy się zużyje już nic nie jest takie samo jak kiedyś. Ale ja jestem twarda - 120 zł za produkt do nakładania podkładu, którego żywotność to kilka miesięcy? Gdyby starczał na całe życie, to może... A tak wolę pędzel za 30 zł, a najczęściej własne palce :) też dają radę!

Na koniec podkreślam: ten wpis to moja SUBIEKTYWNA opinia - nikomu nie żałuję i nikogo nie zniechęcam. Do portfeli nie zagladam - każdy lubi spełniać swoje zachcianki, a jesli są wśród nich te produkty - proszę bardzo.
Ale ja i moja oszczędna natura mówimy nie :)

A Wy co dodacie do mojej listy?
Pozdrawiam
Katiuszka<3




czwartek, 20 lutego 2014

Maskara HEAN XXL BIG LASHES waterproof

Kochani!
Staram się ograniczać mój makijaż codzienny. Rzadko używam cieni, baz, kilku produktów do konturowania na raz itp. Jednak tusz do rzęs to kosmetyk, z którego nie potrafiłabym (a przynajmniej byłoby mi bardzo smutno gdybym musiała) zrezygnować. Wypróbowuje wiele mascar i dziś właśnie opowiem Wam o jednej z nich -  Maskara XXL BIG LASHES waterproof.







Według producenta tusz ma pogrubiać nasze rzęsy i maksymalnie je wydłużać. I co najważniejsze ma być wodoodporny. 

Czy tak jest?

Zacznijmy od początku.
Maskara posiada bardzo fajnie wyprofilowaną sylikonową szczoteczkę, która ładnie unosi i rozczesuje rzęsy. Dzięki czemu nie są one posklejane i są wolne od grudek. Jednak mam wrażenie, że nabiera trochę zbyt dużo kosmetyku - trzeba go wycierać o brzeg buteleczki, a to niestety nie tylko marnotrawienie produktu, ale też problem obklejonego opakowania :/

Jeżeli chodzi o wygląd rzęs po zastosowaniu tego tuszu, to jestem zadowolona. Zresztą sami oceńcie.






Jedna warstwa daje bardzo przyzwoity efekt - rzęsy są podkreślone i uniesione. 
Niestety fajne jest tylko pierwsze wrażenie. Po kilku godzinach tusz bardzo się osypuje. W normalnych warunkach nie tworzy efektu pandy, ale pod oczami można zauważyć mnóstwo czarnych kropeczek z osypanego kosmetyku. Ponadto tusz na pewno nie jest wodoodporny - łzy, pot, para wodna - to wszystko sprawia, że tusz spływa! Żaden płyn do demakijażu również nie miał problemu by go zmyć.

Podsumowując - tusz daje ładny efekt, ale jego jakość i trwałość pozostawia wiele do życzenia. Na pewno więcej nie trafi do mojej kosmetyczki.

Pozdrawiam
Katiuszka<3

środa, 19 lutego 2014

Poznaj Olsztyn - moja ulubiona kawiarnia Si Si Coffee

Kochani!
Kocham Olsztyn - to już wiecie. Wiem też, że nie wszyscy moi czytelnicy byli w Olsztynie :) A jeśli nawet tu trafili nie zawsze wiedzieli gdzie warto na chwilkę wpaść. Don't worry - przychodzę z pomocą!
Chciałabym od czasu do czasu publikować posty, w których pokażę Wam gdzie jest coś fajnego do zobaczenia, co się w Olsztynie dzieje, gdzie można dobrze zjeść lub wypić dobrą kawę. 
Dziś opowiem Wam o kawiarni, którą dopiero odkryłam i w której się zakochałam! Mówię o Si Si Coffee.
Zacznę od uroczego wnętrza. Cały lokal utrzymany jest w jasnej kolorystyce - dominują biel i pastele. Meble przypominają wyposażenie Wersalu, ale jednocześnie są bez nadęcia - przyjemne i skłaniające do relaksu. Mi najbardziej do gustu przypadły ogromne, mięciutkie fotele - cudne!
Na ścianach zawieszone są pastelowe obrazy, pełno jest małych latarenek ze świeczkami, słodkich bibelotów i ozdób. Mimo przepychu kawiarnia na pewno nie jest kiczowata - jest urocza.






Moją uwagę przyciągnęła oryginalna podłoga - wygląda jakby tworzyły ją deski z beczek po winie


W ofercie znajdziecie mnóstwo rodzajów kaw i herbat (moja ulubiona to czarna herbata z owocami mango oraz płatkami słonecznika ), ale nie tylko! Do wyboru mamy również koktajle, świeże soki owocowe i warzywne oraz pyszne desery. I co najważniejsze mają przystępne ceny.



Źródło
Źródło

I co dla mnie najważniejsze jest to miejsce idealne do rozmów z przyjaciółką - muzyka nie jest za głośna, fotele wygodne i miękkie, a za 7 zł dostajesz dzbanuszek , w którym mieszczą się 3 filiżanki herbaty - starczy na długie godziny ploteczek i zwierzeń :)

Pozdrawiam 
Katiuszka<3

P.S. Wiecie, że to już setny post na blogu? WOW!

wtorek, 18 lutego 2014

Czy warto zrezygnować z prostownicy?

Kochani!
Zacznę od tego, że moje włosy z natury są...różne :) Jednego dnia pięknie się kręcą niemal jak sprężynki, innego przyjmują postać delikatnych fal w stylu Hollywood, ale najczęściej są po prostu nie wiadomo jakie. tu kawałek prostych, tam fala, tam loczek. Niestety nigdy same z siebie nie są idealnie proste.
Właśnie ta ich nieokreśloność sprawiła, że pierwszą prostownicę kupiłam już w liceum i używałam jej namiętnie niemal do końca studiów. Używałam jej kilka razy w tygodniu.
Muszę zaznaczyć, że zawsze inwestowałam w dobre jakościowo sprzęty - ceramiczne płytki, regulacja temperatury itp. Używałam również kosmetyków chroniących przed zbyt wysoką temperaturą.
Jednak, nie da się ukryć, że każda - nawet najlepsza prostownica przyczynia się do uszkodzeń włosów. Jeśli nie przesadzimy z częstotliwością prostowania i będziemy wykonywać je poprawnie nasze włosy powinny jakoś to znieść. Jednak wiele lat prostowania zawsze źle odbije się na naszych pasmach. ZAWSZE.


Negatywne skutki używania prostownicy przez lata
  • Włosy stały się suche i matowe
  • Końcówki łamały się niemiłosiernie
  • Końcówki były poszarpane i wyglądały nieestetycznie - nie ma co kryć - jak miotła :D
  • Na końcach włosów można było zauważyć białe popalone kropeczki - coś okropnego
  • Włosy miały dużo większą tendencje do puszenia się, trudno się układały
  • Gorzej reagowały na malowanie - czasem ,,nie chciały załapać farby", kolor wychodził nierówny
  • Przez ostatni 2-3 lata używania prostownicy włosy nie urosły mi nawet centymetr! Oczywiście odrost był widoczny, ale końcówki tak się łamały, że miałam wrażenie, że włosy stoją w miejscu.

Włosy przestałam prostować 1 stycznia 2012 roku - było to jedno z moich noworocznych postanowień. Jedno z niewielu, w których wytrwałam :D Aby mnie nie kusiło prostownice oddałam mamie Sebastiana, a ona zabrała ją ze sobą do Belgii :) Nowej nie kupiłam

Jak więc układam włosy? Zainwestowałam w suszarkę z obrotową szczotką. efekt jaki zostawia na moich włosach jest świetny. Włosy są uniesione u nasady, gładkie i lśniące. Ale o niej zrobię oddzielny post. Polubiłam też moje niesforne falo-loki i często zostawiam włosy, by wyschły naturalnie.

Niedawno minęły dwa lata odkąd nie prostuje włosów (zdarzyło mi się to dwukrotnie w kryzysowej sytuacji).

Jakie zmiany zauważyłam?

  • Włosy zaczęły mi rosnąć bardzo szybko - byłam juz dwukrotnie u fryzjera - łącznie ścięłam około 30 cm włosów, a one znów są długie :)
  • Włosy nie puszą się tak jak kiedyś
  • Włosy są miękkie i lśniące
  • Nie łamią mi się końcówki
  • Nie ma śladu po tych okropnych białych spalonych kropeczkach na końcu włosów
  • Włosy łatwiej pomalować równomiernie
  • Końcówki są równe i grube



Ja widzę tylko plusy odstawienia prostownicy. Nie tęsknię za nią wcale, moje włosy też nie.

Pozdrawiam
Katiuszka<3


poniedziałek, 17 lutego 2014

Głos niedzielny cz. IV

Kochani!
Kilka dni temu na moim asku ktoś z Was przypomniał mi o serii ,,Głos niedzielny". Zapytał dlaczego nie wrzucam linków do ulubionych piosenek. Szczerze, to zapomniałam o tym. Ale cieszę się, że komuś taka forma wpisu przypadła do gustu więc postanowiłam do niej wrócić. Co niedziela na blogu stworzę playlistę ulubionych ostatnio numerów. 

Dziś na pierwszy ogień idzie piosenka, którą maltretuje dziennie kilkanaście razy. Nawet Sebastian traci już cierpliwość i każe mi jej słuchać przez słuchawki. Uważam, że jest to piosenka wyjątkowa - nastrojowa, a jednocześnie wołająca WALCZ! I ten głos :)


Kolejna piosenka to nieco inny klimat. Głos z kategorii: Maciej Maleńczuk i inne męskie seksowne wokale :)
Pablopavo i Ludziki to genialne połączenie. Mogę słuchać godzinami :)



I na koniec coś co wiąże się z moimi najbliższymi planami. Koncert Kamila Bednarka już w piątek więc nastrajam :)


czwartek, 13 lutego 2014

Z okazji Walentynek...

Kochani!
Jutro Walentynki :)
Żeby zasłodzić atmosferę już dziś wrzucam porcję przeuroczych :D zdjęć.
Oto ja i moja druga połówka w różnych okresach naszego życia :) 
Serduszkowe pozdrowienia ode mnie i Sebastiana <3


Olsztyńska starówka - 2 lata temu


Kraków - po całonocnej imprezie postanowiliśmy wsiąść do porannego pociągu i tak po 7 godzinach zamiast w Białymstoku wylądowaliśmy w grodzie Kraka :)


Podróż PKP - nawet rysunki nakłaniają do czułości :)


Ośrodek wczasowy ,,Wiatraki" koło Olsztyna. Poprzednie wakacje.


Plaża miejska w Olsztynie


Mój ulubiony olsztyński park. Spędzamy tu latem mnóstwo czasu. Zdjęcie zrobione w minione wakacje.